Ja, pierś i posiłek gotowy
Marta Kiljańska (31 lat)
mama 10-miesięcznego Tymona. Po urodzeniu dziecka założyła firmę̨, żeby nie wracać́ do pracy na etacie. Pierwsze doświadczenia związane z karmieniem piersią były trudne. Mimo bólu i łez nie poddała się i dzisiaj z radością karmi swojego maluszka.
Czy decyzję o karmieniu naturalnym podjęła Pani jeszcze będąc w ciąży?
Nie myślałam specjalnie o karmieniu. Nie zdawałam sobie sprawy, że mogę mieć problemy z laktacją, zresztą uważałam, że w razie czego będę podawała dziecku mleko modyfikowane. Myślałam, że będzie, jak będzie.
Co Pani czuła, przystawiając dziecko do piersi po raz pierwszy?
Pierwsze przystawienie nie zrobiło na mnie jakoś specjalnego wrażenia. Byłam bardzo zmęczona i przysypiałam, a dziecko sobie ssało. Potem okazało się, że mam za mało pokarmu. Musiałam posiłkować się mlekiem modyfikowanym, ale byłam zła na siebie, że nie mogę dać mojemu dziecku własnego mleka. Zaczęłam walczyć o to, by mieć go więcej. Całe moje życie było temu podporządkowane. To trwało trzy miesiące. Rozmawiałam z ludźmi, pytałam, słuchałam różnych rad.
Pomogły?
Niektórzy mówili: nie dokarmiaj go mlekiem modyfikowanym przez kilka dni, będzie więcej ssał i pobudzi twoją laktację. Jak można nie podać dziecku jedzenia, kiedy płacze z głodu?! Na początku dokuczało mi, że Tymek ssał godzinami, tak długo, że pękła mi brodawka. Pięć tygodni leczyłam pierś, odciągałam mleko laktatorem. Ponownie przystawiłam Tymka i znowu brodawka pękła. To był koszmar. Płakałam i odciągałam mleko, karmiłam i płakałam z bólu
i frustracji, że nie daję rady, praktycznie nie spałam. Potem dostałam grzybicy piersi od laktatora. Strasznie piekło przez kilka tygodni. Grzybicę złapał mały... To było traumatyczne doświadczenie. Nikt nie potrafił mi pomóc, aż trafiłam do fantastycznej specjalistki od laktacji. Wyleczyła nas w trzy tygodnie, dając odpowiednie maści, ale przede wszystkim dużo optymizmu i nadziei: „Oczywiście, że będzie pani karmić!”Ale ile pieniędzy wydałam na wszystkie te przyrządy do pobudzenia laktacji! Na przykład na butelkę, którą napełniało się mlekiem modyfikowanym i wieszało na szyi. Odchodziły od niej dwie rurki i gdy brakowało mleka w piesi dziecko ssało przez rurkę. Miało to jednocześnie nakręcać laktację. To system, który stosują też do rozkręcenia laktacji mamy dzieci adoptowanych. Miałam też strasznie drogi specjalny smoczek do picia mleka modyfikowanego, kapturki laktacyjne ułatwiające ssanie, co z kolei powodowało, że z piersi Tymek już w ogóle nie chciał jeść. Przetestowałam chyba wszystko, co było na rynku. Teraz Tymek ssie pięknie, fajnie przy tym usypia, uspokojony, najedzony. Ale rzeczywiście, początki były koszmarne.
Czy karmiąc naturalnie, stosuje Pani jakąś dietę?
Miałam cukrzycę ciążową. Po ciąży rzucałam się więc na każde jedzenie. Z czasem u mojego dziecka stwierdzono skazę białkową i byłam na diecie bez białka mleka krowiego. Jestem na niej do dziś, ale teraz już trochę oszukuję.
Czym dzisiaj jest dla Pani karmienie piersią?
Traktuję je dzisiaj jako sposób na uspokajanie i usypianie dziecka.
Jak długo zamierza Pani karmić?
Jak odkryję magiczny sposób usypiania dziecka bez piersi!
Jakie zalety ma dla Pani karmienie naturalne?
Wygoda. Ja, pierś i posiłek gotowy.
Jakie rady dałaby Pani przyszłym mamom?
Nie poddawać się „laktoterroryzmowi”, być na jak największym luzie, nie przejmować się, bo wszystko się w końcu naturalnie poukłada. A jeżeli są problemy, skontaktować się z dobrym doradcą laktacyjnym.
Zobacz więcej
Nasze produkty Lactosan
Lactosan Mama
Zawiera specjalnie dobraną kompozycję składników pochodzenia naturalnego.
Lactosan Fix
W pełni naturalna mieszanka ziołowa zawierająca owoc anyżu, który wspomaga laktację.